niedziela, 14 lipca 2013

49.

-Czyli jesteś w ciąży? -usłyszałam głos swojego ukochanego, którego w ogóle nie widziałam. Lekko przetarłam oczy i kiwnęłam głową. Poczułam jak odrywam się od ziemi.
-Co ty robisz? -spytałam zdziwiona. Po chwili leżałam na łóżku.
-Musze o Ciebie dbać -odpowiedział a na jego twarzy zakwitł uśmiech.
-Cieszysz się? -spytałam zdziwiona podnosząc się.
-Będę ojcem. Czemu mam się nie cieszyć? -tym razem to on spytał chwytając za swój telefon. -Mamo? Twoje przepuszczenia z niedawna się sprawdziły. Ona jest w ciąży -szybko powiedział do telefonu a ja zerknęłam na niego zirytowana na co on tylko się uśmiechnął. -Jutro. Dziś chcę się nacieszyć -odpowiedział rozłączając się.-Wrócę za chwilę mały się obudził -mruknął i skierował się prosto do drzwi.
-Trzeba go nakarmić. Przynieś go do kuchni a ja zrobię mu mannę -powiedziałam wstając.
-Nie ja go nakarmię.
-Ciąża to nie choroba! -krzyknęłam na co szybko do mnie podbiegł.
-Nie denerwuj się -szepnął mi wprost w usta.
-Chyba już to przerabialiśmy! -znów podniosłam głos przechodząc obok niego. Po wyjściu z pokoju skierowałam się od razu do kuchni, gdzie od razu zaczęłam przygotowywać mannę.Chwilę później pojawili się w niej Sebastian z Dominikiem. Podałam mannę Sebastianowi a sama odebrałam telefon.
-Dzień dobry pani Klaudio -usłyszałam nieznajomy głos. -Z tej strony Jason Thicke. Nie wiem czy mnie pani pamięta z pewnością nie. Jestem jednym z pięciu. Wie pani co to? -spytał.
-Nie -odpowiedziałam zszokowana.
-Nasza piątka jest powołana do ochrony Najstarszego czyli Josepha. Zawsze jesteśmy przy nim. Tak się składa, że podstałem pewną misję. Na tarasie na stoliku będzie leżał list od Niego, prosi, żeby pani go przeczytała. Skontaktuję się z panią jak pani przeczyta, dobrze? -zaproponował na co przystałam i rozłączyłam się. Zerknęłam przez ramię na Sebastiana, który karmił małego. Dobrze wiedziałam, że wszystko słyszał. Lekko zdenerwowana wyszłam na taras, gdzie rzeczywiście leżała koperta. Niepewnie ją otworzyłam. List napisany był pochyłym i bardzo zawiłym pismem.
"Droga Klaudio
Bardzo Ci gratuluję nowego jeszcze nie narodzonego członka rodziny. Jednocześnie smutno mi, że ostatnim razem wyjechałem bez pożegnania, mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Przejdźmy do sedna. Zapewne pamiętasz co ostatnim razem Ci powiedziałem. Doskonale wiem, że jeszcze nie potwierdziłaś w żaden sposób moich informacji, jednak wiem, że mogłaś mi nie uwierzyć. W domu Twoich rodziców w jakże dobrze znanej Ci księdze znajdziesz historię Twojego rodu. Z chęcią bym się z Tobą spotkał jak już zapoznasz się z całą historią.
Wszystkie informacje możesz przekazywać mojemu strażnikowi.
Joseph Martin Richardson. "
Lekko zszokowana tym co przeczytałam wstałam. Od razu poczułam na sobie czyjś wzrok i usłyszałam dzwonek telefonu. Delikatnie pokręciłam głową i wskazałam na ucho i dom. Powoli weszłam do środka z listem. Na szczęście w kuchni nie było nikogo. Wzięłam długopis i na odwrocie listu napisałam: "Jutro o dwunastej. Będziesz wiedział gdzie". Natychmiast odłożyłam go na miejsce na tarasie. Wchodząc do kuchni zauważyłam, że już go nie było. Skierowałam się w stronę pokoju małego i zastałam tam dwójkę mężczyzn. Dołączyłam do zabawy z nimi.
*
-Muszę wyjść -powiedziałam Sebastianowi chwytając torebkę.
-Jechać z Tobą? -zaproponował.
-Chyba nie możesz wychodzić z domu co? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie i zauważyłam zmieszanie na jego twarzy.
-No dobrze a kto będzie Cię pilnować? -tym razem wiedziałam, że nie wywinę się tak łatwo, więc postanowiłam go nie okłamywać.
-Jeden z pięciu. Jason -odmruknęłam. -Jadę do rodziców -dodałam wychodząc z sypialni i udając się od razu do garażu. Wsiadłam w swojego garbusa i ruszyłam trasą w stronę domu rodziców. Po piętnastu minutach jazdy byłam na miejscu. Wysiadłam z samochodu biorąc głęboki wdech. Wiedziałam, że to będzie ciężka rozmowa, jednak musiałam ją przetrwać.
-Mamo?! Tato?! -krzyknęłam wchodząc do środka. Było w nim dość cicho.
-Kochanie! -usłyszałam krzyk mojej rodzicielki z salonu zaraz również sama ona stanęła mi przed oczami. -Jak możesz własnych rodziców tak zaniedbywać? -spytała a w jej oczach widziałam smutek i żal.
-Ona ma własną rodzinę -stanął w mojej obronie tata.
-Mieszka z chłopakiem i opiekuje się nie swoim dzieckiem. Pff też mi rodzina -odmruknęła mu wściekła mama.
-Jesteśmy oficjalnymi opiekunami Dominika co oznacza, że należy do naszej rodziny, która już nie długo powiększy się o jednego członka -powiedziałam dokładnie obserwując ich reakcję. Widziałam szok na twarzy mojej mamy, która od razu złapała się taty, żeby nie upaść.
-Słyszałeś co ona powiedziała? -szepnęła w jego stronę.
-To jej życie i jej błędy -odpowiedział jej a mi posłał wielki promienny uśmiech. Miałam chociaż pewność, że on się cieszy.
-Ona jest za młoda! Jedno dziecko dobrze, ale drugie? A studia? Pomyślałaś o tym?! -krzyknęła w moją stronę.
-Ja tego nie planowałam! Mi jest również ciężko! -odkrzyknęłam.
-Daj jej spokój -mruknął w jej stronę tata i przytulił mnie do siebie. -Gratuluję -szepnął. -Będziecie wspaniałymi rodzicami.
-Już nimi jesteśmy -odszepnęłam i zerknęłam na mamę, która spojrzała krytycznym spojrzeniem na nas, odwróciła się na pięcie i udała się w stronę swojego gabinetu.
-Jej jest ciężko. Najpierw ty się wyprowadziłaś teraz Paweł. Straciła was jedno po drugim.
-Paweł? -spytałam zszokowana. Właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że zaniedbywałam swoich rodziców, przyjaciół, rodzinę, znajomych a nawet moje zwierzaki. Byłam zbyt zajęta moim nowym życiem.
-Wyprowadził się do swojego domu -odpowiedział mi na co wpadłam mu w ramiona.
-Przepraszam tato -szepnęłam pomiędzy jednym szlochem a drugim.
-To hormony? -spytał na co wybuchnęłam śmiechem. -Wyszczotkujemy Penelopę? -zaproponował na co skinęłam głową i oboje udaliśmy się w stronę stajni. -A więc kiedy się dowiedziałaś? -spytał chwilę później, gdy już szczotkowaliśmy mojego konia co niezmiernie mnie cieszyło, gdyż spędziłam z nim mało czasu.
-Dziś -odpowiedziałam w tym samym momencie zdając sobie sprawę, że wiedziałam to już od dawna tylko nie zdawałam sobie z tego sprawy.
-Który miesiąc?
-Nie byłam u lekarza, ale przewiduję około czwartego -odpowiedziałam uśmiechając się i podając Penelopie marchewkę.
-Zostanę dziadkiem -mruknął bardziej do siebie niż do mnie, jednak pokiwałam głową. -Mama też zapewne się bardzo cieszy.
-Tato mam prośbę. Pamiętasz tą księgę co dostałeś ją od pewnego starszego człowieka? Chciałabym ją od was pożyczyć -powiedziałam a na twarzy mojego ojca widziałam szok.
-No dobrze -odpowiedział i boje ruszyliśmy w stronę domu.
Cały wieczór oboje spędziliśmy w bibliotece rozmawiając o błahostkach, ale też o tym co będzie. Wracałam do domu, gdy było już zupełnie ciemno.

1 komentarz:

Safcik pisze...

Zapraszam do mnie !
http://miloscktoraniepowinnaistniec.blogspot.com/