czwartek, 22 sierpnia 2013

50.

"Ród Collinsów jest jednym z najstarszych rodów z całej Ziemi. Co druga kobieta w ich rodzinie zostaje wiedźmą. I nie byłoby w tym rodzie nic nadzwyczajnego, gdyby nie sam fakt, że jedna z czarownic poparła czarownicę, która rzuciła klątwę na wampiry. Bez krwi z ich rodu złamanie klątwy jest niemożliwe. Podczas ceremonii Wybraniec musi napić się krwi jednej z rodu Collinsów."
-Co czytasz? -usłyszałam głos swojego ukochanego za plecami.
-Książkę -odpowiedziałam mu troszkę zmieszana szybko ją zamykając. -To jak jedziemy do Twoich rodziców? -spytałam na co on kiwnął tylko głową i ruszył na górę. -Weź małemu coś na przebranie -mruknęłam pod nosem, jednak wiedziałam, że usłyszał.
*
-Gratulacje! -krzyknął Kuba, gdy tylko nas zobaczył i zakrył mi cały świat.
-Odcinasz mi dopływ tlenu -szepnęłam szybko łapiąc oddech, gdy mnie puścił.
-Przepraszam -odpowiedział. -Po prostu się cieszę.
-Cieszysz się bardziej, niż gdy Michała żona była w ciąży -odparowała mu Karolina.
-Oni byli małżeństwem. Po za tym to co innego -usprawiedliwił się.
-Och dajcie im trochę spokoju -mruknęła pani Lewis rozganiając całe towarzystwo. -Kochanie pozwolisz ze mną? -zwróciła się do mnie a ja udałam się za nią wprost do jej gabinetu. -Wiesz, że ciąża z wampirem wygląda dużo inaczej niż z zwykłym człowiekiem -zaczęła, gdy już obie usiadłyśmy.
-Ale przecież ciąża Aleksandry wyglądała całkiem normalnie -zauważyłam.
-To tylko dlatego, że Michał był tak zwanym pół-człowiekiem. Jeszcze dodajmy fakt, że Sebastian jest wybrańcem oraz że jesteś z rodu Collinsów. Oczywiście nie chcę Cię straszyć -dodała na końcu.
-Co będę musiała zrobić? -spytałam cicho przerażona zerkając na kobietę. Wiedziałam jedno, że nie zrobię nic bo by mogło zagrozić dziecku.
-Jeżeli ciąża będzie przebiegać prawidłowo nic nie będziemy robić, jednak gdy maluszek będzie chciał zrobić Tobie albo sobie krzywdę dopiero będziemy działać -wyjaśniła na co bardziej przerażona spojrzałam na nią. -A teraz przejdźmy do spraw normalnych. Kiedy planujesz iść do lekarza? -spytała a ja zerknęłam na nią zdziwiona. -Chyba nie myślisz, że będę prowadziła całą Twoją ciążę?
-W tym tygodniu na pewno -odpowiedziałam jej drżącym głosem.
-Polecić Ci kogoś? -zaproponowała a ja jedynie pokręciłam głową. Zanim zaczęła mówić szybko chwyciłam kartkę i długopis i napisałam: "Ufasz mi?" i podsunęłam jej pod nos. Ta zdziwiona kiwnęła lekko głową, więc wyrwałam jej kartkę i dopisałam: "Muszę się spotkać z Josephem. Sebastian nie może się dowiedzieć." Szybko napisałam i znów podsunęłam jej pod nos. Kobieta znów kiwnęła głową i wstała. Chwilę później byłyśmy w salonie. Ufałam tej kobiecie i wiedziałam, że dość długo nie będę musiała czekać i nie myliłam się. Po dziesięciu minutach skierowała do mnie pytanie.
-Klaudio byłabyś tak miła i zawiozła mnie do mojej koleżanki? Muszę pożyczyć od niej książkę.
-Mamo ja to mogę zrobić -zaproponował od razu Sebastian, kobieta jakby tego nie usłyszała nadal wpatrywała się we mnie.
-Oczywiście -odpowiedziałam jak mi się wydawało dość naturalnie. Cmoknęłam lekko Sebastiana w policzka i wyszłam za kobietą.Odezwałam się dopiero jak wjeżdżałyśmy do miasta. -Jedzie pani ze mną?
-Wysadź mnie na rynku -odpowiedziała. -Masz tylko pół godziny. Inaczej zorientują się, że nie byłyśmy tam gdzie miałyśmy być -dodała wysiadając. Szybko ruszyłam do mojej ulubionej restauracji. Zdążyłam jedynie zaparkować a drzwi od mojego auta otworzyły i moim oczom ukazał się Joseph.
-Bardzo dobre miejsce -powiedział delikatnie dotykając wargami mojej dłoni. Chwilę później oboje siedzieliśmy przy stoliku najbardziej oddalonym od wejścia.
-Jaki był powód, że chciałeś się ze mną spotkać? -przeszłam od razu do sedna sprawy.
-Co podać? -spytała kelnerka, która nagle pojawiła się obok nas.
-Dla mnie sok pomarańczowy -odpowiedziałam zerkając na nią przez ułamek sekundy.
-Dwa poprosimy. Zapewne masz do mnie dużo pytań -kontynuował, gdy tylko kelnerka oddaliła się od nas.
-Dlaczego moi rodzice nic mi na ten temat nie powiedzieli? -zadałam pierwsze pytanie, które kłębiło się w mojej głowie.
-Twoja mama nawet nie wie, że pochodzi z rodu Collinsów. Twoja babka była wiedźmą, czyli Twoją matkę to pomija. Twoja rodzicielka nic również na ten temat nic nie wie bo jej matka zmarła przy porodzie, więc nie miał kto jej tej wiedzy przekazać a Twój dziadek nie był w to wszystko wtajemniczony -wyjaśnił spokojnie a na końcu cicho się zaśmiał.
-To dlaczego jak jestem wiedźmą to nigdy niczego nie wybuchło przy mnie?! -spytałam nieco głośniej niż zamierzałam. Joseph zanim odpowiedział odczekał chwilę.
-Czary to nie łatwa sprawa. I nigdy od tak sobie nie możesz ich używać. Jesteś również jeszcze za młoda, żebyś mogła ich używać kiedy Ci się zapragnie.
-----------------------------------------------
Jest bardzo krótka notka, ale bardzo chciałam dziś coś dodać. A jutro znów wyjeżdżam, więc no :c

Brak komentarzy: