-Ty to na prawdę masz do nich cierpliwość.
-Słuchaj mogę się założyć, że i ty byś wytrzymała z jakimś zwierzątkiem. Kup sobie no nie wiem Yorka. Chociaż takie psy są na zamówienie.
Ta myśl mi się spodobała. Mogłam jej wreszcie udowodnić, że potrafię się zaopiekować kimś innym a nie tylko sobą.
-Tata ma znajomego co hoduje psy -wypowiedziałam te słowa zanim zdążyłam się ugryźć w język.
-To na co czekamy? Jedziemy.
-No niech Ci będzie.
Wyszłyśmy z domu i skierowałyśmy się do samochodu gdy nagle usłyszałam znajomy głos.
-Cześć dziewczyny.
-Cześć -odpowiedziałam do opartego o płot Sebastiana
-Siema
-Gdzie się wybieracie?
-Yhm jedziemy kupić psa -wyjaśniła Mariola.
-A komu?
-Klaudii, ale ona z nim długo nie wytrzyma bo ona nie umie się nikim opiekować.
-Wczoraj na przykład się doskonale mną zajęła -powiedział Sebastian a ja zalałam się rumieńcem.
-Nie o takie opiekowanie mi chodzi. A może ty byś z nami pojechał?
-Nie wiem czy Klaudia się zgodzi.
-Oj zgodzi się, leć się szykuj a my poczekamy w aucie.
Sebastian zdążył się oddalić od nas na pare kroków, gdy zaatakowałam Mariolę.
-Głupia jesteś?
-Nie. Po prostu zorganizowałam Ci czas z Twoim nowym chłopakiem. Bo ty jakoś nie potrafiłaś się odezwać po za głupim "cześć".
-On nie jest moim chłopakiem!.
-A ty czemu tak stałaś jak głupia i nic się nie odezwałaś?
-Jakbyś nie zauważyła on był bez koszuli.
-Tak może się przeziębić.Ależ to ty pierwszy raz widziałaś jego nagi tors? Nie pokazał Ci wczoraj? -znów oblał mnie wielki rumieniec. Musiałam głupio wyglądać.
-Dziewczyny o co się kłócicie?
-Yhm o nic -odpowiedziałam szybko.
-Nie prawda. O to czy ty jesteś Klaudii chłopakiem -myślałam, że bardziej czerwoną być nie mogłam jednak się myliłam.
-I co?
-Powiedziała, że nie
-Jak tak powiedziała to znaczy, że nie.
-I drugie będzie się upierać. Przecież widzę jak na siebie patrzycie. Na odległość widać, że między wami coś jest.
Sebastian nawet nie zaprzeczył.
-Dobrze ten no chodźcie. Karol już jest -zakomunikowała zmieszana Mariola.
Ruszyliśmy po woli do samochodu. Musieliśmy z Sebastianem zająć tylnie siedzenia bo Mariola jak zwykle wparowała się na przednie siedzenie.
-Gdzie jedziemy?- podałam Karolowi adres i ruszyliśmy.
Całą drogę nikt się nie odzywał. Na miejsce dotarliśmy po godzinie.
-Karol poczekasz na nas? Zajmie nam to chwilę.
-Dobrze
Wyszliśmy z auta i udaliśmy się w stronę domu. Zadzwoniłam dzwonkiem. Odczekaliśmy chwilę i drzwi otworzył nam już starszy pan.
-Dzień dobry-przywitaliśmy się.
-O Klaudia. Dzień dobry. Zapraszam wejdźcie. Co Cię do mnie sprowadza? -dodał gdy byliśmy już w środku.
-Chciałabym kupić u pana pieska. Yorka. Ma pan aktualnie?
-Yorka mówisz? -przytaknęłam głową.- Tak się składa że mam, ale suczki mi się skończyły. Więc będziesz musiała poczekać, jeżeli chcesz suczkę.
-Może być pies.
-W takim razie zapraszam dalej.
Skierowaliśmy się do salonu a tam zastaliśmy chłopaka oglądającego mecz koszykówki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz