środa, 26 czerwca 2013

47.

Serce mi zmiękło na jego widok. Na widok jego uśmiechu. Powoli weszłam do naszej sypialni i stanęłam przy łóżku.
-Jak się czujesz? -spytałam starając się aby mi głos nie zadrżał.
-Stało się coś? -wymamrotał.
-Czemu nie opowiedziałeś mi całej legendy? Tylko po to byłam Ci potrzebna? Ojciec Cię do tego namówił? Jesteś usatysfakcjonowany? Może trzeba było od razu wypić całą moją krew a nie trzymać mnie tyle przy życiu? Czy może musisz pić ją częściowo? Jesteś podobny do ojca. Nienawidzę Cię! -ostatnie zdanie wykrzyczałam mu prosto w twarz i wybiegłam z pokoju. Przed pokojem stał Tadeusz. -Zadowolony jesteś?! Jesteście siebie warci! -krzyknęłam do wszystkich zebranych i wybiegłam z domu po drodze chwytając całą swoją torebkę. Chwilę później mknęłam autostradą w stronę swojego prawdziwego domu. Pech chciał, że nikogo nie było w domu a ja nie wzięłam telefonu. Wyciągnęłam zapasowy kluczyk spod doniczki i dostałam się do domu. Chwilę później cała zapłakana usnęłam w swoim starym łóżku.
* (Parę dni później)
-Pojedziesz ze mną? -spytałam siedzącego obok mnie Pawła.
-Do domu? Może sam pojadę? -zaproponował, jednak chciałam zobaczyć małego, więc nie zgodziłam się na tą propozycję. Pół godziny później wjeżdżałam w dobrze znaną mi drogę. Powoli pokonaliśmy trasę. Wysiadając z auta wzięłam głęboki wdech.
-No to jazda -mruknęłam naciskając klamkę. Po domu nadal pałętało się kilku wampirów, nie widziałam również straży Josepha, więc wywnioskowałam, że musiało go już tutaj nie być. -Poczekaj na zewnątrz -powiedziałam do Pawła. Zapomniałam na jakie niebezpieczeństwo go narażam zabierając tutaj. Udałam się szybko do sypialni i weszłam do niej. Mój ukochany leżał w łóżku. Był dość zdziwiony moim widokiem, jednak od razu spróbował wstać. -Nie kłopocz się przyszłam tylko po rzeczy -zaczęłam wrzucać ubrania do walizki.
-Klaudia proszę Cię porozmawiajmy -usłyszałam za swoimi plecami a w moich oczach pojawiły się łzy. Ostatkiem sił je powstrzymałam i wzięłam kosmetyczkę z łazienki.
-Nie mamy o czym -mruknęłam wrzucając jeszcze parę ciuchów. -Po resztę przyjadę jak wyzdrowiejesz -dodałam wychodząc z sypialni. Wyniosłam walizkę przed dom i poszłam do kuchni tam gdzie ostatnio zostawiłam telefon. Na szczęście leżał na swoim miejscu. Weszłam jeszcze na chwilę na taras.
-Dzień dobry -przywitałam się z panią Lewis i Karoliną. Dziewczyna doskoczyła do mnie i mocno mnie do siebie przytuliła.
-Martwiłam się o Ciebie. Nie chciałaś ze mną rozmawiać. Wiedz, że ... -przerwałam jej ruchem ręki.
-Mogę się zobaczyć z małym? -spytałam siedzącej w fotelu pani Lewis.
-Aktualnie Kuba próbuje go uśpić i jeździ z nim po okolicy. Odkąd odeszłaś mały bardzo mało śpi i je -wyjaśniła kobieta. Znów łzy stanęły mi w oczach.
-Jeżeli to nie kłopot to niech mi go jutro przywiezie z rana oddam go na wieczór. I jeżeli chodzi o całą sytuację, jeżeli będę potrzebna niech mnie pani zawiadomi -dodałam i opuściłam ten dom. Paweł musiał prowadzić bo ja nie miałam sił, żeby utrzymać kierownicę.
*
-Chodź maluszku jedziemy do domu -powiedziałam do małego podnosząc go. Zbliżał się wieczór a ja musiałam go zawieźć do domu. Nie chciałam go oddawać, jednak wiedziałam, że to oni są jego rodziną i to oni go dobrze wychowają. Chwilę później byliśmy już pod domem. Zaniosłam małego śpiącego do jego pokoju i zeszłam na dół. Chciałam jeszcze wziąć parę rzeczy, więc udałam się do sypialni. Sebastiana na szczęście nie było. Już miałam wychodzić z powrotem, gdy wtem pojawił się i zatrzasnął mi drzwi przed nosem.
-Porozmawiaj ze mną -szepnął mi wprost do ucha.
-Nic już nas nie łączy. Nienawidzę Cię za to co mi zrobiłeś. Nienawidzę Cię za to kim jesteś. Nienawidzę Cię za to, że mnie okłamałeś. Nienawidzę Cię ... -przerwał mi moją wypowiedź długim pocałunkiem. Nie powstrzymywałam go. Wpiłam się bardziej w jego wargi i przyciągnęłam do siebie. Delikatnie muskał moją szyję swoimi wargami. Tam  gdzie mnie dotykał zostawało pełno iskierek. Brakowało mi jego dotyku. -Kochaj się ze mną -usłyszałam przy swoim prawym uchu. Delikatnie wpiłam się w jego wargi i oboje wylądowaliśmy na łóżku pozbywając się swoich ubrań. My nie uprawialiśmy seksu, my się kochaliśmy.
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu.
-Słucham? -szepnęłam ponieważ nie chciałam zbudzić Sebastiana.
-Czemu nie odbierasz? Stało się coś? -usłyszałam znajomy i zatroskany głos Pawła.
-Nie wszystko dobrze -odpowiedziałam ziewając.
-Czyli się pogodziliście?
-Dobranoc -odpowiedziałam wesoła. Zerknęłam na telefon. Była czwarta. Szybko założyłam czarną bieliznę i koszulkę mojego ukochanego i poszłam do kuchni. W salonie siedziało paru wampirów. Uśmiechnęłam się na ich widok i przeszłam do kuchni. W kuchni urzędowała pani Lewis, gdy mnie zobaczyła uśmiech zakwitł na jej twarzy.
-Cieszę się, że wróciłaś -powiedziała a ja wzięłam od niej butelkę i nakarmiłam małego, który siedział w foteliku.
-A ty co szkrabie nie możesz spać? Zaraz zjemy i idziemy spać. Ja też się cieszę -powiedziałam już do kobiety.
----------------------------
Już powinnam regularnie dodawać posty, jednak nic nie obiecuję. Ten jest krótki, ale chciałam coś dodać a znając mnie nic jutro zapewne bym nie napisała xD

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Fajnie, że się pogodzili ;)
K.