sobota, 18 maja 2013

41.

-Chciałam poplotkować -odpowiedziałam ziewając. -Przepraszam cały dzień dzisiaj spać mi się chce.
-Yhym. Spytałam jednak co się stało? Czemu jesteś taka niewyraźna? -powtórzyła pytanie.
-Zmyłam makijaż? -odpowiedziałam pytaniem na pytanie. -A tak na serio to jestem zmęczona. Mam po prostu ciężki tydzień
-A mi w dupie czołg jeździ. Mały Ci daje popalić a nie.
-Wcale nie -odpowiedziałam wstając. -Mój Dominik jest aniołkiem. Po za tym Sebastian cały czas mi pomaga i Karolina nawet z Kubą -dodałam nasypując sobie płatki. -Wybacz nic prawie dziś nie jadłam -wyjaśniłam głową wskazując na miskę płatków.
-Twój Dominik?
-Co? -spytałam głupio.
-Powiedziałaś yhm uwaga cytuję "mój Dominik" -powtórzyła idealnie naśladując ton mojego głosu.
-Och no po prostu mi się wymsknęło -powiedziała połykając kolejną łyżkę płatków.
-Ile ten twój Dominik z wami zostanie?
-Nie wiem -odpowiedziałam a w żołądku dziwnie mi zaburczało. -Przepraszam muszę do łazienki -mruknęłam odstawiając miskę płatków na blat i czym prędzej biegnąc do łazienki. Drugi raz dzisiaj zwymiotowałam wcześniej zjedzoną porcję, gdy się odwróciłam w drzwiach znów stał Sebastian. Spojrzałam na niego i minęłam go w drzwiach, wracając do kuchni. Nie znosiłam, gdy traktował mnie z taką oziębłością, co zdarzyło mu się po raz pierwszy.
-Przepraszam, musiałam skorzystać z łazienki. Chyba płatki mi nie zasmakowały -powiedziałam wylewając je do zlewu a miskę i łyżkę wstawiając do zmywarki.
-Acha oby tylko -powiedziała ziewając. Zerknęłam na godzinę, była dwudziesta trzecia. Zapomniałam, że Mariola teraz mało co sypia. -Dobra pogadamy kiedyś tam. Do zobaczenia -powiedziałam rozłączając się. Wyłączyłam czym prędzej laptopa i poszłam do sypialni. Sebastian leżał na łóżku i spał. Bynajmniej tak mi się zdawało. Wzięłam z niego przykład i również usnęłam.
Obudził mnie płacz dziecka. Szybko otworzyłam oczy i podbiegłam do wózka. Wzięłam małego na ręce.
-Już spokojnie. Ciocia jest przy tobie -szepnęłam mu do ucha. Zerknęłam na łóżko, było puste, tak samo jak i łazienka. Mając małego na rękach zaczęłam szukać Sebastiana, nie było go nigdzie na dole to znaczyło, że musiał iść pobiegać. Dzisiejszego dnia miał być pogrzeb. To dziś miałam wraz z Karoliną jechać do domu Michała i zabrać rzeczy Dominika. Już uspokojonego małego nakarmiłam i wykąpałam. Ubrałam go również w jeansowe spodnie i czarną koszulę.
-No dobra teraz chodź zadzwonimy do wujka -powiedziałam do małego biorąc telefon z pułki. W tym samym czasie usłyszałam szelest za sobą. Odwróciłam się. Przede mną stał Sebastian i był cały mokry. Przekręciłam oczami.
-Idź się wykąp, tylko szybko. O ósmej musimy być w domu twojej mamy -powiedziałam uśmiechając się niepewnie.
-Wiem -powiedział przechodząc do łazienki. Piętnaście minut później wyszedł zawinięty w ręcznik. Powoli do niego podeszłam i pocałowałam go w bark. Widziałam lekkie zmieszanie na jego twarzy. -Ja nie mogę -szepnął.
-Wiem, że możesz -również odszepnęłam odwracając go do siebie przodem.
-Zrobię Ci krzywdę. Ostatnio przecież Ci zrobiłem. Ja nie chcę -powiedział trochę się ode mnie cofając.
-Ja Ciebie potrzebuję -szepnęłam przybliżając się do niego. -Ja sama tego potrzebuję -powiedziałam bardziej stanowczo, lekko chwytając go za głowę. Nie wyraził na to swojej zgody, jednak w jego oczach widziałam, że tego pragnie tam samo jak. -Troszeczkę -szepnęłam zachęcająco. O więcej prosić go nie musiałam. Poczułam lekkie ukłucie i euforię uczuć. Strach, lęk ale i też szczęście, ogromne szczęście. Moja radość nie trwała długo. Po chwili poczułam jak odsuwa się ode mnie i przejeżdża językiem po rankach. Nie protestowałam, odniosłam sukces i wiedziałam o tym. Wieczorem znów będzie musiał to zrobić, jednak tym razem nie pozwolę na tyle mało. Uśmiechnęłam się do niego i pocałowałam go namiętnie w usta.
-Teraz ty pilnujesz małego -szepnęłam dysząc. Czym prędzej poszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Wysuszyłam włosy, zrobiłam lekki make-up i wyszłam do swoich mężczyzn. Zajrzałam do szafy. Dziś pogoda była śliczna. Idealna na sukienkę. Wyciągnęłam, więc z szafy sukienkę (Klik), baleriny i botki i czym prędzej się w nie ubrałam. Szybko rozpuszczone włosy zamieniłam w luźnego koka i wyszłam do swoim mężczyzn. Starszy wydał z siebie cichy pomruk a mały nie zwrócił na mnie uwagi.
-Podoba Cię się? -spytałam obracając się wokół własnej osi i podchodząc do niego. Przytuliłam się do niego i oboje upadliśmy na łóżku. Czułam każdy jego mięsień. Musiałam wykorzystać okazję, kiedy nie mógł uciec mi.
-Ja nie jestem jakąś lalką bez uczuć. Wiem, że Ci się nie podoba to, że musisz być daleko ode mnie. Oboje tego potrzebujemy. Cicho nie przerywaj mi -szepnęłam kładąc mu palca na usta. -Jakbym była w ciąży to co? Przez dziewięć czy ileś tam miesięcy nie będziesz mnie dotykać? Ja na to nie pozwolę! -powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu. Pocałowałam go namiętnie w usta na co nie protestował tylko mocniej mnie do siebie przycisnął. Chwilę później leżałam już na plecach. Sebastian przejął inicjatywę i to mi się w nim podobało. Powoli zaczął podwijać mi sukienkę go góry.
-Na pewno tego chcesz? -cicho mruknął. W odpowiedzi pocałowałam go namiętnie. Po chwili jednak przerwał pocałunek śmiejąc się. -Jesteś uparta, jednak spójrz na małego -rozkazał mi. Zrobiłam tak jak mi mówił. Dominik siedział oparty o wszelkie możliwe poduszki i patrzył się na nas dużymi niebieskimi oczkami. Zrobiłam obrażoną minę i podniosłam się. Dziś czułam się o niebo lepiej. Poprawiłam sukienkę, założyłam jeszcze jeansową kurtkę i wrzuciłam wszystkie potrzebne mi rzeczy do torby. Podniosłam małego i poszłam za Sebastianem do samochodu.
*
Zerknęłam na dom. Nie był za wielki, jednak bardzo nowoczesny. Dopiero niedawno go kupili, bo wcześniej mieszkali po za granicami Polski. Karolina otworzyła dom kluczami, które znajdowały się u pani Lewis. Po raz pierwszy byłam w tym domu, więc za bardzo nie orientowałam się gdzie co było. Karolina, jednak bardzo dobrze wiedziała gdzie co jest.
-Bardzo proszę panowie za mną -powiedziała prowadząc dwóch mężczyzn na górę.
-Zajmij się dołem -powiedziała. Weszłam do salonu. Rozejrzałam się. Duży kominek, telewizor w rogu, dwie szafki z książkami. Zwyczajnie wyglądający dom. Podeszłam do kominka. Stały na nim ich rodzinne zdjęcia. Mały Dominik. Chłopiec z Michałem. Michał przebierający Dominika. Bardzo uważnie pozdejmowałam i powkładałam do pudła wszystkie zdjęcia ze ściany i z kominka. Gdy zajęłam się przeglądaniem szuflad ktoś zapukał do drzwi. Szybko mu otworzyłam.
-Dzień dobry -powitał mnie uśmiechnięty wysoki mężczyzna. -Nazywam się Andrzej Wróblewski. Jestem sąsiadem Michała i jego żony.
-Miło mi Klaudia, dziewczyna jego brata -wyjaśniłam podając mu rękę. -Może pan wejdzie? Nie będziemy w końcu rozmawiać przez próg -powiedziałam uśmiechając się do niego i przesuwając na bok, żeby mógł wejść.
-Wszystko dobrze? -usłyszałam głos Karoliny schodzącej z góry. -Kim pan jest?
-To sąsiad Michała -wyjaśniłam.
-Tak ostatnio ich nie widziałem. Wyjechali gdzieś? -spytał uśmiechając się miło do Karoliny. Właśnie w tym momencie zeszli dwaj mężczyźni znosząc z góry łóżeczko.
-Stwierdziłam, że nie ma potrzeby go rozkręcania i skręcania za chwilę z powrotem -wyjaśniała Karolina zerkając na mnie.
-Chwileczkę. Gdzie panie wywożą łóżeczko Dominika? -spytał lekko przerażony.
-Do mnie -odpowiedziałam spokojnie. -Rodzice Dominika nie żyją. Śmiertelny wypadek. Teraz ja wraz z Sebastianem się zajmujemy małym.
-Jak to? Czemu mnie nie poinformowało? -zadał głupie pytanie. Spojrzałam na niego wydawał się być przerażonym.
-Czemu miałby ktoś pana informować? -spytała Karolina zanim zdążyłam się odezwać.
-Jestem jego przyjacielem, ale także prawnikiem rodziny i to u mnie w kancelarii jest testament małżeństwa zamieszkującego ten dom.
-Yhm no dobrze -widziałam jak Karolina się zmieszała, jednak nie trwało to długo. -Niech pan pojedzie po ten testament. Dziś jest pogrzeb, jednak myślę, że po pogrzebie z rodziną znajdziemy dla pana chwilę. Za jakąś godzinę widzimy się pod tym adresem, dobrze? -spytała podając mu kartkę. Mężczyzna kiwnął głową i wyszedł. Szybko spakowaliśmy wszystkie rzeczy Dominika do wynajętego wozu i ja wróciłam do domu a Karolina pojechała na szybkiego urządzić pokój małemu. Twierdziła, że jeden idealnie się do tego nadaje i nawet nie trzeba go remontować. Nie miałam zielonego pojęcia o którym pokoju ona mówi, bo szczerze mówiąc nie zwiedziłam jeszcze całej góry.
-Jak to jaki prawnik? -spytała pani Lewis, gdy weszłam do domu.
-Andrzej Wróblewski. Mieszka po sąsiedzku. Za chwilę powinien tu być -wyjaśniłam biorąc Dominika od Sebastiana.
-Tak właściwie to już idzie -powiedział mój kochany. I rzeczywiście, chwilę później usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Pani Lewis czym prędzej otworzyła. Do domu wszedł mężczyzna poznany przeze mnie dziś rano w schludnym garniturze.
-Dzień dobry -przywitał się. -Pani Klaudio miło mi panią znów widzieć -skierował się do mnie posyłając mi ciepły uśmiech. Gospodyni zaprosiła go do środka proponując mu coś do picia, jednak grzecznie podziękował. -Przyjechałem tutaj ponieważ dowiedziałem się, że mój przyjaciel nie żyje -zaczął. -Jako przyjaciel i prawnik rodziny znałem ostatnią ich wolę. Teraz nastąpi przeczytanie testamentu. Bardzo proszę o nie przerywanie. Wszystkie uwagi proszę zgłosić po przeczytaniu, dobrze? -spytał a wszyscy pokiwali głowami. Powoli zaczęłam krążyć po pokoju usypiając małego. -Kochani rodzice i cała rodzino. Jeżeli to czytacie to znaczy, że musieliśmy już odejść z tego świata -zaczął. -Nie martwcie się. Będziemy żyć wiecznie, w was i w naszym synu. Mojemu przyjacielowi i prawnikowi Andrzejowi Wróblewskiemu zapisujemy wszystkie książki, które są w naszym domu. Bardzo wiemy jak lubisz czytać. Lisa (siostra zmarłej -wyjaśnił mecenas) otrzymuje po nas wszystkie graty, które są na strychu. Bardzo wiemy jakie one były dla Ciebie ważne. Możesz również wybrać sobie co zechcesz z domu. Naszemu synowi zapisujemy wszystko inne. Cały nasz majątek. I ostatnią naszą wolą będzie to, żeby w razie wczesnego wieku zaopiekowali się nim Sebastian i Klaudia. Kochani wiemy, że dacie sobie z nim radę. Kochamy was -zakończył mecenas.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Super :)
K.