wtorek, 21 maja 2013

42.

Spojrzałam na Sebastiana. Był tak samo przerażony jak i ja. Rozejrzałam się po innych twarzach. Tak samo jak i my byli zszokowani.
-Jakieś uwagi? -wtrącił Andrzej.
-Jeżeli oni otrzymali opiekę to nie musimy się starać o tymczasowe przyznanie opieki? -spytał najstarszy.
-Nie od tej chwili prawnymi opiekunami Dominika są Sebastian i Klaudia. Sąd tylko zatwierdzi tą decyzję i po kłopocie. Muszą tylko się zgodzić -powiedział a wszystkie pary oczu na nas spojrzały. Spojrzałam na Sebastiana. Widziałam na jego twarzy szok. Wiedziałam, że tak samo jak i ja nie wiedział co robić. "Ja i tak już go kocham" wysłałam Sebastianowi w myślach. Nie potrafił czytać w myślach, jedynie odbierać myśli skierowane do niego.
-Wyrażamy zgodę -powiedział głośno mój ukochany.
-Tak -potwierdziłam głośno. Widziałam jak na każdej twarzy maluje się spokój i szczęście. Zerknęłam na małego. Spał w moich objęciach.
-Będziesz dobrą matką. Z resztą już nią jesteś -szepnął mi wprost do ucha Sebastian.
-Oboje będziemy -uzupełniłam i pocałowałam go w polika.
*
-Wiesz gdzie jest pokój małego? -spytałam wchodząc do domu. Byłam zmęczona. Dominik cały pogrzeb strasznie płakał i nie potrafiliśmy go uspokoić. -A może będzie lepiej, gdy położymy go u siebie?
-Pokój małego jest na końcu korytarza na górze. Chyba największy pokój, jeżeli chodzi o sypialnię, większy nawet od naszego. Jeżeli chodzi o łóżeczka. Jedno jest u nas w sypialni, drugie u niego. Są  też trzy kojce. W kuchni, w jadalni oraz w salonie. Połóż go u nas -dodał na sam koniec idąc do kuchni. -Przyniosę Ci soku -powiedział  znikając w drzwiach od salonu. Przeszłam do naszej sypialni i powoli rozebrałam małego do snu. Położyłam go w łóżeczku, które było nowe. Postawione było w rogu, żeby nikomu nie przeszkadzało. Szybko wzięłam prysznic i owinięta w ręcznik wyszłam do sypialni. Przy łóżeczku stał Sebastian zobaczywszy mnie szybko do mnie podszedł i namiętnie pocałował. Chwycił mnie za biodra i podniósł do góry. Objęłam go nogami w pasie. Zrzucił ze mnie ręcznik i położył na łóżku. Pomogłam mu szybko pozbyć się jego garderoby. Nasze biodra zaczęły intensywnie razem pracować.
Oboje padliśmy na łóżko zasapani. Czym prędzej przysunęłam się do Sebastiana. Chwycił mój podbródek i podniósł do góry. Przywarłam do niego. Nasze pieszczoty nie miały końca aż usiadłam na nim okrakiem i podniosłam mu ręce do góry trzymając za nadgarstki.
-Poddajesz się? -powiedziałam śmiejąc się.
-Jam więzień Twojego serca. Możesz pani robić sobie ze mną co tylko zechcesz.
Roześmiałam się i wróciłam pocałunkami do jego szyi.
*(Jakiś tydzień później)
-Gdzie jedziemy na wakacje? -zadał mi pytanie Sebastian. Właśnie wczoraj zakończył się mój pierwszy rok na studniach.
-Może góry? -zaproponowałam.
-Alpy? -spytał.
-Lloret de Mar -powiedziałam olśniona. -Będzie ciepło a mały mógłby się pobawić.
-Jak masz taką ochotę -powiedział całując mnie namiętnie. Wszystkim wytrąciłam z głów, że mogę być w ciąży. Czułam się bardzo dobrze i jakoś nic na to nie wskazywało. Kobieta wie co się z jej ciałem dzieje i kiedy jest w ciąży. Zerknęłam na małego. Spał. Pocałowałam Sebastiana i poszłam do łazienki. Dziś mieli przyjechać nasi rodzice. Pierwsze rodzinne spotkanie. Pierwsze spotkanie u nas w domu. Moja mama miała poznać mamę Sebastiana bo jego ojca już znała. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w sukienkę (klik), zrobiłam lekki makijaż i wyszłam do moich chłopców. Obaj siedzieli na łóżku. Mały jak zwykle otoczony był poduszkami a Sebastian swobodnie leżał i obaj oglądali coś na laptopie. Ciekawe było to, że tylko z Sebastianem potrafił oglądać filmy w spokoju. Posłałam im uśmiech i poszłam do kuchni. Musiałam coś ugotować, tylko nie wiedziałam co. Idąc do kuchni usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je. Moim oczom ukazał się Karol. Widząc mnie zdjął kapelusz i wymamrotał powitanie.
-Wejdź -powiedziałam wesoło i przesunęłam się. Oboje poszliśmy do kuchni. -To co dziś jest dzień wypłaty? -spytałam wesoło. Uzgodniliśmy, że zawsze pierwsza sobota miesiąca będzie dniem wypłaty. Nieśmiało się do mnie uśmiechnął i pokiwał głową. -Napijesz się czegoś? Soku, herbaty a może pepsi? -spytałam.
-Soku -odpowiedział. Sięgnęłam więc po dwie szklanki i wyjęłam sok z lodówki. Nalałam i podałam mu jedną a sama napiłam się sporego łyka z drugiej. Sięgnęłam po torbę i wyjęłam z niej kopertę, którą już wcześniej naszykowałam.
-Chcesz zaliczkę i resztę mam Ci przelać na konto czy chcesz wszystko do ręki?
-Osobiście -odpowiedział i lekko się zaczerwienił. Podałam mu kopertę.
-Myślę, że tyle powinno wystarczyć -powiedziałam a on zajrzał do koperty.
-To za dużo -odpowiedział oddając mi kopertę. Roześmiałam się.
-To bardzo przyzwoita pensja nie powiem, jednakże nikt takiego ogrodu nie ma. Wiem, że te rośliny potrzebują idealnego utrzymania i dość dziwnej opieki a teraz jakbyś nie miał nic przeciwko zajęłabym się przygotowaniem obiadu.
-Dziękuję -odpowiedział i wyszedł drzwiami kuchennymi. Zdążyłam włożyć kurczaka do piekarnika a w kuchni zjawił się Sebastian wraz z Dominikiem.
-Umyłeś go? -spytałam wskazując głową małego.
-Yhym -odmruknął sadzając go w krzesełku. -Pomóc Ci? -spytał. Postanowiłam szybko wykorzystać okazję.
-Tak kochanie, jednak zanim mi pomożesz musisz coś zrobić.
-Nie mogę -odpowiedział i już próbował wyjść, jednak zdążyłam złapać go za rękę i przytrzymać. Nie potrafił mi się oprzeć albo już powoli opadał z sił.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

No fajnie fajnie ;)
K.