-Może przeniesiemy się już na taras? Dość duszno jest w tym domu -powiedziałam uśmiechając się szeroko. Wszyscy jak na komendę wstali. Podałam Michaelka Pawłowi. Na taras były trzy wyjścia. Przez korytarz, kuchnię i salon. Wyszliśmy tym ostatnim. Na szczęście Paweł na tarasie zaczął rozmawiać głośno z Kubą o jakimś tam ostatnim meczu co udzieliło się wszystkim. Nasze rodzicielki rozmawiały o naszym domu, Najstarszy zabrał Sebastiana na spacer po ogrodzie a mój tata rozmawiał z Karoliną. Uśmiechnęłam się szczęśliwa i wróciłam do kuchni. Chwilę później drzwi znów się otworzyły i do kuchni weszła pani Lewis.
-Pomóc Ci w czymś kochanie? -spytała uroczo się do mnie uśmiechając.
-Nie dziękuje. Może pani przypilnować gości, żeby dobrze się bawili? Oczywiście Sebastian już się gdzieś zmył.
-Tadeusz go zabrał na mały spacer. Bardzo Cię za niego przepraszam. To, że jest najstarszym to myśli, że wszystko mu wolno.
-Wiem. W końcu nie jestem w waszej rodzinie od niedawna.
-Racja. Teraz jak mi kazałaś pójdę zabawiać gości -powiedziała śmiejąc się. W drzwiach minęła się z Karoliną.
-Mały -mruknęła tylko i już jej nie było. Chwilę później zjawiła się z Dominikiem na rękach. Mały strasznie płakał. Szybko odebrałam go od niej. Zajęłam się uspokajaniem go a Karolina podała obiad. Wyszłam z małym na taras. Od razu gdy zobaczył Sebastiana wyciągnął do niego swoje małe rączki.Podałam mu małego i znów poszłam do kuchni.
Obiad minął nam w bardzo przyjemnej atmosferze. Po obiedzie każdy zajął się czymś innym. Nasi ojcowie poszli do ogrodu na małą przechadzkę, Karolina z Kubą wrócili do domu, nasze rodzicielki zajęły się sprzątaniem co stwierdziłam za bardzo głupie, jednak nie pozwoliły mi protestować, Sebastian z Pawłem oglądali jakiś mecz i strasznie przy tym krzyczeli a ja próbowałam uśpić małego.
*
-No nareszcie. Było bardzo interesująco, jednak za długo siedzieli -mruknął ziewając Sebastian. Zerknęłam na zegarek. Było po dwudziestej trzeciej już. Poczułam na sobie ręce Sebastiana. Odwróciłam się i pocałowałam go namiętnie. Odwzajemnił pocałunek a ja oderwałam się od niego. Wzięłam piżamę i ruszyłam do łazienki. -Mogę iść z tobą? -usłyszałam za plecami.
-Nie -odpowiedziałam śmiejąc się. Wzięłam szybki prysznic i wyszłam z powrotem do pokoju. Sebastiana tam nie było. Położyłam się i usnęłam.
Obudził mnie dzwonek mojego telefonu. Nie wiedząc kto dzwoni odebrałam go.
-No i jak jest? Widzimy się dziś? Może jakieś kino? -usłyszałam głos Marioli.
-No nie wiem -odpowiedziałam niepewnie i chwilę później usłyszałam głośny płacz dziecka. -Na razie -rzuciłam do telefonu i pobiegłam na górze. Mały stał w łóżeczku a po jego policzkach spływały łzy. Wzięłam go i szeptałam mu do ucha dopóki się nie uspokoił.
-A gdzie jest wujek? -spytałam go i ruszyłam z małym na dół. Na szczęście mały już się uspokoił. W kuchni posadziłam go w foteliku i dałam mu zupę do jedzenia. Szybko poszłam po telefon. Obserwując małego wybrałam numer Sebastiana. Miałam dziwne przeczucie. Telefon do którego dzwoniłam odezwał się bardzo blisko. Dochodził zza drzwi. Szybko wyszłam na taras. Był tam. Leżał cały we krwi. Jego klatka piersiowa ledwo się poruszała. Szybko do niego podbiegłam. Delikatnie przejechałam ręką po jego poliku a on pomału otworzył oczy.
-Co ja mam robić? -szepnęłam a on jedynie znów zamknął powieki. Moje szare komórki intensywnie myślały. Rzuciłam się do telefonu, który mi upadł i wybrałam numer najstarszego. Odebrał dopiero po trzecim sygnale. -Sebastian ... on ... krew ... leży ... ja nie wiem ... -wydyszałam.
-Zaraz tam będziemy -usłyszałam. Zerknęłam na swojego ukochanego i rzuciłam się do kuchni. Chwyciłam pierwszy z biegu nóż i wróciłam z powrotem na taras. Tam przejechałam delikatnie nożem po nadgarstku i przycisnęłam go do ust Sebastiana. Od razu zaczął się krztusić.
-Pij kochanie -szepnęłam, jednak Sebastian cały czas nie przyjął ani kropli krwi. -Musisz! -krzyknęłam. -Nie zostawiaj mnie! -jednocześnie poczułam na swoich ramionach dłonie, które odciągały mnie od Sebastiana i zauważyłam najstarszego, który klęczał przy moim ukochanym. Karola wpadła do kuchni i zaczęła uspokajać małego. Najstarszy podniósł Sebastiana i udał się z nim do środka a pani Lewis pomaszerowała za nim. Odwróciłam się i wtuliłam w klatkę piersiową Kuby. Nie byłam świadoma co się ze mną dzieje. Wszyscy dyrygowali mną jak marionetką. "Usiądź, wstań, zjedz to". Tak było przez cały dzień i noc. Do naszego domu zwaliło się z pół rady najstarszych. Wszyscy wypytywali mnie jak to było a ja nie wiedziałam. Nie potrafiłam im odpowiedzieć. Ciągle przed oczami miałam Sebastiana we krwi. Mały płakał prawie czas a ja nie miałam sił go uspokajać, w końcu Kuba wsadził go w samochód i pojechał z nim na przejażdżkę, żeby wreszcie usnął. Wrócili godzinę później. Kuba położył małego i dopiero wrócił do salonu, gdzie siedziałam z Karoliną i wszystkimi obecnymi w całym domu.
-Może ty również powinnaś się położyć? -spytał Kuba wchodząc do salonu. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć bo do salonu wszedł najstarszy.
-Odzyskał przytomność -stwierdził a ja rzuciłam się biegiem do sypialni. Wpadłam tam chwilę później i od razu doskoczyłam do łóżka. Przy łóżku na fotelu czuwała pani Lewis.
-Sebastian? -szepnęłam. Ten bardzo powoli przekręcił głowę w moją stronę. Powoli opuszkami palców przejechałam po jego poliku a z moich oczu popłynęły dwa strumienie łez.
-Nie płacz -usłyszałam. -Nie jesteś zimna, prawda? -powtórzył pytanie z naszej pierwszej nocy spędzonej razem. Powoli położyłam się obok niego i tym razem zaczekałam aż pierwszy uśnie a później sama usnęłam w jego objęciach.
---------------------------
Rozdział krótki, ale koniecznie chciałam coś dzisiaj dodać ;D
2 komentarze:
Zapraszam do mnie :)
http://thiswonderfulworld0.blogspot.com/
Oj dzieje się dzieje ;-)
Super
K.
Prześlij komentarz