poniedziałek, 18 marca 2013

22.

-Więc zaprosiłaś ich do domu?.
-Tak. -Odpowiedziałam na pierwsze pytanie, które zadał mi Najstarszy zaraz po opowiedzeniu przeze mnie o moim przesłuchaniu.
-Coś jeszcze mówili?
-Hmm wiem tyle, że Elvis został a oni mieli dziś jechać.
-Tak o tym to ja wiem. Elvis ma tutaj zamieszkać przez pewien okres.
-Dobra tato mów czego dowiedziałeś się w Sydney.
-Nic szczególnego. Tam nic się nie dzieje.
I na jego słowach zakończyła się nasza rozmowa. Po kolacji Sebastian odprowadził mnie do domu.
-Wejdziesz? -spytała się spoglądając mu w oczy.
-Jasne -mruknął -czekam w łóżku.
Szybko udałam się do kuchni. Tam panowała dziwna atmosfera, jednak nie przejmowałam się nią.
-Mój koń już jest? -spytałam wyciągając sok z lodówki.
-Myślę, że powinnaś raczej zająć się problemami, które powstały. I nie, nie ma go jeszcze. Będzie jutro rano -dodał pan Piotr.
Dopiero teraz zerknęłam na mojego tatę i zdziwiłam się tym co zobaczyłam. On płakał!
-T-tato co się stało? -spytałam podbiegając do niego.
-Śmiertelny wypadek. Paweł. Normalne dzieciństwo. Paweł. Jego ojciec. Paweł -zaczął wyjaśniać mój ojciec.
-On nie żyje? -spytałam wstrząśnięta. Spojrzałam na mojego ojca i zaczęłam nim delikatnie trząść.
-Żyje -odpowiedział i zalał się łzami.
-To jego ojciec nie żyje -wyjaśnił pan Piotr. -Czekamy na twoją matkę i jedziemy do Pawła.
Moja mama jakby na wezwanie wpadła do kuchni i od razu podbiegła do ojca i przytuliła go mocno.
-Czekajcie przebiorę się i jadę z wami.
Wpadłam szybko do sypialni i rzuciłam tylko jedno spojrzenie Sebastianowi.
-Współczuję -powiedział tylko i uściskał mnie mocno. -Jak będziesz czegoś potrzebować to dzwoń -dodał i już go nie było.
Wzięłam szybki prysznic przebrałam się w to: (kliknijcie) i spakowałam do walizki piżamę, kosmetyki parę ubrań i zbiegłam na dół. Jeszcze szybko wbiegłam na górę wzięłam telefon, laptopa, Michaela i jego torbę podróżną (klikajcie) i byłam gotowa do podróży.
Wysiadając z auta chwyciłam Michaela i wbiegłam szybko do jakże znanego mi domu.
-Paweł! -krzyknęłam.
Ten wychylił się z kuchni. Puściłam Michaela i podeszłam do niego. Przytulił się do mnie mocno.
-To ja może zrobię herbatę, co? -powiedziała moja mama wchodząc do kuchni. -Przepraszam a kim pan jest? -spytała siedzącego przy stole mężczyzny, którego dopiero teraz zauważyłam.
-Jestem mecenasem rodziny.Państwo zapewne przyjaciele rodzinny? Państwo Garrett jak się nie mylę? Bardzo dobrze, że państwo tak szybko przyjechali. Chłopak nie może zostać sam a państwo jesteście zapisani jako opiekunowie po wypadku jego ojca.
-Tak, wiemy o tym.
-Mam ochotę na sen -szepnął mi wprost do ucha Paweł.
-Chodź -pociągnęłam go na górę.
W pokoju patrzyłam jak kładzie się i usypia. Na dół zeszłam dopiero jak usnął. 
-Śpi -oznajmiłam wszystkim zebranym siadając na fotelu.
-A więc wróćmy do sprawy -powiedział mecenas. -Cały majątek zapisany jest na niego. Jednak państwo będziecie nim zarządzać do osiągnięcia przez Pawła pełnoletności.
-Zamieszka z nami, tak? -spytał mój ojciec.
-Ależ oczywiście. Możecie go państwo zabrać nawet teraz -odparł mecenas.
-Na razie chcę zostać tu -usłyszeliśmy wszyscy.
Zerknęłam na mamę a ona na mnie. Wiedziałam co muszę zrobić.
-Zostaniemy tu tyle ile będziesz chciał -powiedziałam chwytając go za rękę.
Tym razem położyłam się obok i oboje usnęliśmy. Nie widziałam w tym nic złego, w dzieciństwie często tak robiliśmy.  





                                         ------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że taki obrót sprawy wam się podoba. ;D



1 komentarz:

Klaudii pisze...

Aż mi serce zadrżało :o